ul. T. Kościuszki 64,
32-090 Słomniki

+48 12 380 10 61
biuro@jurajskakraina.pl

Podania i legendy

.

Śpieszmy się, słuchajmy opowieści ludu, zanim on je zapomni,
zanim będzie się rumienił z ich powodu i zanim jego dziewicza poezja,
wstydząc się swej nagości, okryje się zasłoną jak Ewa wypędzona z raju.
(Ch. Nodier).

Skąd wzięły się mity, podania, legendy? Najprawdopodobniej głównym czynnikiem wyzwalającym w ludzkim umyśle nieprawdopodobne opowieści były marzenia. W każdym micie czy legendzie tkwi ukryte ziarenko prawdy. Zapewne wiele opowieści, na pierwszy rzut oka całkowicie fikcyjnych, ma swe rzeczywiste pochodzenie. Nie inaczej jest w przypadku podań i legend z obszaru „Jurajskiej Krainy”.

Poniższe legendy zostały spisane na podstawie książki "Ziemia Podkrakowska - moja mała ojczyzna" pod red. Roberta Lisowskiego, wydanej przez Fundację Inicjatyw Lokalnych i Oświatowych, a przygotowanej przez nauczycieli uczestniczących w kursie "Edukacja regionalna w gimnazjum i szkole średniej".


ZIEMIA IWANOWICKA

LEGENDA POWSTANIA HERBU IWANOWIC

Legenda powstania herby Odrowąż, który jest obecnie herbem Iwanowic, dotyczy czasów, gdy ziemie te należały do Czech. Wtedy to rycerz z rodu Odrowążów wziął udział w turnieju rycerskim w Prace i odniósł zwycięstwo. Jego przeciwnik nie chciał jednak uznać tej porażki, co zdenerwowało rycerza i wyrwał mu wąsy wraz z górną wartą, a następnie zatknął na dzidę. Król uznał jego zwycięstwo i w nagrodę nadał herb, w którym na czerwonym tle widnieją białe wąsy nabite na dzidę.

LEGENDA BUDOWY KOŚCIOŁA PW. ŚWIĘTEJ TRÓJCY

Z budową kościoła pod wezwaniem świętej Trójcy wiąże się legendarny zakład jaki miał przedstawić, ówczesnemu proboszczowi Iwanowic, dziedzic Niedźwiedzia. Zobowiązał się on podarować drzewo modrzewiowe na budowę kościoła, pod warunkiem jednak, że wierni przetransportują je w ciągu jednej nocy. Ksiądz Kazimierz Bodurkiewicz, który podjął zakład, tak zmobilizował parafian, że drzewa starczyło nie tylko na kościół ale i na przytułek dla bezdomnych.

LEGENDA POWSTANIA KAPLICZKI ŚWIĘTEGO ROCHA

Na przełomie XVIII wieku ówczesny dziedzic Iwanowic zachorował na dziwną i nieuleczalną chorobę, która pozbawiła go wzroku. Modlił się on codziennie do św. Rocha i pewnego dnia usłyszał głos nakazujący mu przemyć oczy wodą ze źródełka wypływającego u podnóża urwiska. Cudowne źródełko nie tylko przywróciło mu wzrok ale w ogóle cieszył się odtąd idealnym zdrowiem. Z wdzięczności ufundował ową kapliczkę i poświęcił ją św. Rochowi.

HISTORIA FIGURKI JANA NEPOMUCENA

Ze stojącą na wysokim cokole (opodal rzeki Minóżki) – zabytkową figurką Jana Nepomucena z 1800 roku łączy się wielka powódź w XVIII wieku, która nawiedziła Iwanowice. Figurka została postawiona jako swoista tarcza „ma trzymać potok w karbach”.

LEGENDA POWSTANIA NAZWY SIECIECHOWICE

Niemal zapomniana jest już dzisiaj legenda, która tłumaczy powstanie nazwy zarówno Sieciechowice, jak i Grzegorzowice. Otóż, podobno przed wieloma wiekami na tym terenie żyło dwóch braci o imionach: Sieciech i Grzegorz. Wspólnie zarządzali oni okolicznymi dobrami, ale jak to często bywa, nastał dzień, w którym jeden z braci zapragnął mieć wszystko dla siebie. Oczywiście drugi nie chciał na to przystać i nastąpił rozłam w rodzinie. Po latach kłótni pogodzili się, ale ziemia została podzielona. I tak ziemie Sieciesława (Sieciecha) – to dzisiejsze Sieciechowice, natomiast Grzegorzowicami nazwano dobra Grzegorza. A może to jednak było inaczej? Jak inna wieść niesie, to w XI wieku tych braci było trzech: Nawój, Sędziwój i Żegota… i to między nimi doszło do konfliktu o te piękne i żyzne ziemie. Bardziej współczesne jest przekonanie mieszkańców Sieciechowic o istnieniu podziemnego tunelu, łączącego XVIII-XIX wieczny dwór – znajdujący się w parku – z podziemiami kościoła pw. św. Andrzeja Apostoła. Podobno miała to być droga ewakuacyjna dla dziedzica z rodziną, na wypadek zagrożenia.

HISTORIA NAZWY CELINY

Z Sieciechowicami sąsiaduje miejscowość o nazwie Celiny. Skąd ta nazwa? Otóż dawno temu, pan i właściciel Sieciechowic, miał córkę o imieniu Celina. Obdarował ją tutejszymi dobrami i osiedlił w tutejszej osadzie. Ponieważ była lubiana przez mieszkańców, na jej cześć osadę nazwano Celiny.

LEGENDA RZEKI DŁUBNI

Magia legendy otacza również samą rzekę Dłubnię, która podobno ma swoją siostrę bliźniaczą pod ziemią. Wiele, wiele lat temu pracujący u dziedzica w Ściborzycach ludzie, którymi zarządzali na polach fornale, byli świadkami niezwykłego zdarzenia. Jeden z fornali zatrudnionych we dworze pojechał w południe, wozem zaprzężonym w parę koni nad rzekę. Chciał napoić zwierzęta i nabrać wody, nigdy jednak nie powrócił znad Dłubni. Można by tam zobaczyć wyraźne ślady walki, ale nigdzie nie płynęły ani konie, ani wóz, ani ów człowiek – który zostawił dwójkę dzieci. Mijały dni, aż tu któregoś rozeszła się wieść, że w Maszkowie wypłynął wóz i konie. Wezwany na miejsce różdżkarz stwierdził – są dwie rzeki. Jedna płynie na powierzchni, druga pod ziemią.


ZIEMIA JERZMANOWICKO-PRZEGIŃSKA

HISTORIA BUDOWY KOŚCIOŁA W SĄSPOWIE

Mieszkańcy Sąspowa postanowili wybudować w swojej wsi piękną świątynię na chwałę Boga. Zebrali materiał potrzebny do budowy na miejscu, którym dziś stoi remiza. Na następny dzień mieli przystąpić do pracy. Jakież było ich zdziwienie, gdy rankiem drugiego dnia nie zastali na obranym przez siebie miejscu materiału. Odnaleźli go na skale, po przeciwnej stronie Doliny Sąspowskiej. Stwierdzili, że to sam Bóg obrał miejsce na świątynię i nie należy się Jego woli sprzeciwiać. Dziś kościół wznosi się nad całym Sąspowem. Mówi się jeszcze, że kościół był budowany w sierpniu, ale nagle którego ś dnia mimo letniej pory spadł śnieg. Na pamiątkę tego dziwnego zjawiska mieszkańcy w swoim kościele czczą obraz Matki Boskiej Śnieżnej.

TRÓJKĄT BERMUDZKI

Podobno Gołkowice mają swój "trójkąt bermudzki. Znajduje się miedzy Ostrą Górą, Kobylą Górą i Żarnowcem. Wierzono, że to miejsce ma tajemną moc. Ponoć złe duchy pilnują tam skarbów. To one odstraszały ludzi od tamtego miejsca, dlatego okoliczna ludność stroniła od niego. Ci których sytuacja zmuszała do przejścia przez niebezpieczne miejsca, szczególnie w zimowe noce zawsze tracili kierunek podróży, a czasami też życie, gdyż zmęczeni wędrówką zasypiali w śniegu.

PSIA KLATKA

Ze skałą "Psia klatka" w Jerzmanowicach łączy się legenda. W dawnych czasach miejscowi chłopi zamykali w niewielkiej szczelinie skalnej psy, gdzie ginęły. To miało zapewnić urodzajny rok. Kiedyś młody mężczyzna wybrał się ze swoim psem w okolice tej skały. Zobaczył w skalnej szczelinie światełko, które na tyle go zaciekawiło, że wszedł za swoim psem do szczeliny. Gdy był w środku, zapadła ciemność. Mężczyzna chciał wyjść, ale szczelina okazała się zbyt wąska. Zaczął wołać o pomoc, ale nikt go nie słyszał. Skała stłumiła odgłosy. Mężczyzna i pies zginęli w skale. Działo się to w czwartą środę miesiąca, ponieważ Nawe teraz w czwartą środę miesiąca dobywają się ze skał ludzkie jęki i wycie psa.

HISTORIA OBRAZU JEZUSA MIŁOSIERNEGO Z KOŚCIOŁA W PRZEGINI

Według legendy pewien żołnierz dworu królewskiego walczył na wschodnich rubieżach Rzeczpospolitej z Kozakami. Pewnego razu, gdy wszedł do płonącego kościoła, zobaczył wizerunek Jezusa Chrystusa. Rozbił szybę, wyciął szalą płótno z ramy i opasał się nim. Osłonięty obrazem uczestniczył w wojnie z Kozakami, nie odnosząc żadnych ran. Po wojnie zawiesił obraz w swojej rodzinnej wsi Sieniczno. Sława cudownego wizerunku rozniosła się po okolicy powodując liczne pielgrzymki wiernych. To spowodowało, że biskup krakowski polecił przenieść obraz do kościoła w Przegini.


ZIEMIA SKALSKA

MIŁOSIERNA DŁOŃ STWÓRCY

Gdy Tatarzy najechali na Ojców, ludzie z całej okolicy ukryli się w Jaskini Ciemnej. Legenda mówi, że Bóg zakrył swą dłonią wejście do groty, ratując tym samym życie mieszkańców. Do dziś w miejscu jego ręki pozostała skała zwana Pięciopalcówką.

SKAMIENIAŁE ŁZY KOCHAJĄCEJ DZIEWCZYNY

W Jaskini Ciemnej można zobaczyć wiele pięknych stalaktytów. Istnieje legenda opowiadająca o jednym z nich. Głosi ona, że w Ojcowie jeszcze w czasach pogańskich, żyła śliczna dziewczyna. Była ona nieszczęśliwie zakochana i nie chciała dłużej żyć. Błagała więc bogów, aby zamienili ją w skałę. Bóstwa spełniły jej prośbę zamieniając ciało jej w kamień, w którym jednak do dziś bije serce, a z oczu płyną łzy, krzepnące w kamień.

O WITYSŁAWIE I SZCZEBRZYCU

W czasach Bolesława Krzywoustego na zamku mieszkań Skarbimir. W Ogrodzieńcu mieszkała jego siostra z córką Witychną, narzeczoną Piotra Szczebrzyca. Skarbimir bawiąc w Ogrodzieńcu zakochał się w młodziutkiej Witychnie, zaproponował małżeństwo i otrzymując odmowę zabrał dziewczynę do Ojcowa, a jej narzeczonego uwięził w lochach. Król Bolesław Krzywousty na wieść o tym haniebnym czynie uwolnił młodych a starego Skarbimira oślepił i pozbawił wszelkich godności i prawa do zamku ojcowskiego.

KRÓL W GROCIE

To była długa historia… Kiedy król czeski, Wacław II, zajął Kraków i koronował się na króla naszej Ojczyzny, książę Władysław Łokietek zmuszony był opuścić swoją siedzibę. Wyjechał, więc do malowniczego Ojcowa i ukrył się w jaskini na górze zwanej Chełmową. Tam w spokoju mógł obmyślać plan wyparcia naszych południowych sąsiadów z Polski, a mianowicie chłopi przynosili mu związane w tej okolicy specjały i trunki. Oni też poinformowali księcia, kiedy będzie mógł wrócić do swojego domostwa, lub jak kto chce, dworu w Krakowie. Na pamiątkę tego wydarzenia, jaskinię w której przebywał Łokietek nazwano Grotą Łokietka.

CUDOWNA WOŃ CIAŁA BŁOGOSŁAWIONEJ SALOMEI

Salomea siostra Bolesława Wstydliwego zmarła w 1268 roku w klasztorze na Grodzisku i według jej woli miała tu być pochowana. Po siedmiu miesiącach zapadła decyzja o przeniesieniu zwłok Salomei z Grodziska do Krakowa. Kiedy otwarta trumna była już na wozie, który miał jechać do Krakowa, woły nie chciały ruszyć, nie pomógł nawet bat. To dusza świętej, nie pozwoliła im na to. W końcu ksiądz spowiadający Salomeę za życia przekonał jej ducha aby nie sprzeciwiała się ich decyzji. Po chwili woły ruszyły. W drodze ludzie dotykali ciała świętej, z którego coś spływało. Tym sposobem wszyscy zebrani chorzy wyzdrowieli, bo w cieczy było coś cudownego.

POTRZEBNY JA DZIURA W MOŚCIE

Na szczycie wysokiej skały w Ojcowie powstał zamek. Przeciwne zbocze było wysokie ale trzeba było się na nie wspinać od podnóża, chociaż było na wyciągnięcie ręki. Kasztelan zażyczył sobie mostu prowadzącego z zamku do skały, lecz nikt nie chciał się tego podjąć. Młody murarz postanowił to zrobić, przede wszystkim za cenę sławy i złota. Murarz nie miał już pomysłu jak go zrobić. W pewnym momencie pojawił się diabeł, który zaproponował mu pomoc. On oczywiście się zgodził, nawet kiedy dowiedział się że pierwsza istota żywa, która przez niego przejdzie będzie należała do diabła. Most powstał bardzo szybko. Murarz chciał przez niego przejść, ale przypomniał sobie o warunku i jako pierwszą puścił świnię. Diabeł z wściekłości rzucił ją w dół i rogiem zrobił dziurę w moście, którą w żaden sposób nie można było załatać. Przechodzący ludzie bardzo się dziwili stąd powstało powiedzenie „potrzebny jak dziura w moście”.


 ZIEMIA SŁOMNICKA

POCHODZENIE NAZWY NIEDŹWIEDŹ

Według legendy nazwa osady Niedźwiedź pochodzi z XII wieku. Znajdowały się tu lasy, w których hodowano niedźwiedzie dla polowań królewskich, o czym wspomina w swojej kronice Jan Długosz. Jeden z książąt kazał założyć tu osadę, aby nie wracać po polowaniach do Krakowa.

RYNEK MIEJSKI

Według przekazów ustnych pod rynkiem w Słonikach znajdują się lochy, do których prowadziły cztery wejścia. Prawdopodobnie chroniła się tam ludność już w czasie najazdów tatarskich w XII wieku. Lessowe podłoże ułatwiało przetrwanie ich w dobrym stanie. Miejscowe podania mówią również o lochach prowadzących od Pałacu w Niedźwiedziu do Słomnik. Ostatnie wejścia zostały zasypane w latach 90. tych XX wieku.

IMIENINY HRABINY

Okazuje się, iż najważniejszym świętem w Niedźwiedziu w latach 20. tych XX wieku były imieniny hrabiny Anny Wodzickiej. Co roku 26 lipca, od rana dzieci służby dworskiej przygotowywały girlandy i znosiły naręcza kwiatów. Ozdabiały nimi pomost biegnący ówcześnie z pałacu w kierunku rzeki Szreniawy. Spacerującej pomostem hrabinie śpiewano ludowe przyśpiewki. W tym czasie dwukołówka wiozła słodycze na przyjęcie dla dzieci, które odbywało się w pałacowym ogrodzie. Wieczorem w pałacu odbywał się bal dla znamienitych gości.

TRADYCYJNE OZDOBY ZE SMROKOWA

W Smrokowie przetrwał i jest kultywowany zwyczaj robienia ozdób świątecznych wykonywanych m.in. z bibuły i słomy np. pająki, palmy wielkanocne, wieńce dożynkowe. W szkole w Smrokowie organizowane są warsztaty plastyczno-muzyczne dla uczniów. Warsztaty prowadzone są przez nauczycielkę Mieczysławę Sochacką, we współpracy z członkiniami zespołu ludowego „Smrokowianki”. Dzięki temu uczniowie mają okazję spotkać się z miejscowymi gawędziarkami, poetkami, posłuchać ludowych piosenek.


ZIEMIA SUŁOSZOWSKA

LEGENDA O POWSTANIU SUŁOSZOWEJ
(AUTORSTWA PATRYCJI SAFJAN)

Przez parę tygodni Władysław Łokietek ukrywał się w grocie. Okoliczna ludność troszczyła się o niego, dostarczała mu jedzenie, wodę i ubranie. Kierdy o[uścił schronienie, zebrał wszystkich tych, którzy mu pomagali i nagrodził. Jednym dał dukaty, innym kawałek roli do uprawy, a jeszcze innych zabrał ze sobą. A dla Mikołaja, który był najodważniejszy i pomagał najwięcej, kazał wybudować wspaniałą warownię. Zamieszkał tam właściciel ze swoją rodziną. Mogli tam przebywać również ludzie, którzy pomagali Łokietkowie (tak sobie życzył sam król). Wszyscy żyli w wielkiej zgodzie, razem uprawiali pola, chodzili na polowania.

Ponieważ warownia stała wśród pięknych lasów, wszyscy chodzili tam na jagody, grzyby i po chrust. Wspólnie bawili się i radowali. A tu pewnego razu woj. strzegący bram warowni zauważył oddział wojska. Jak się później okazało, byli to najeźdźcy, którzy za wszelką cenę chcieli zdobyć warownię. Rozpoczęła się bitwa. Mieszkańcy bronili się wspaniale lecz gdyby nie pomoc okolicznej ludności warownia zostałby opanowana przez wroga. Tak się jednak nie stało, wspaniała warownia została w rękach właściciela. A ten po zwycięsko zakończonej bitwie nagrodził najodważniejszego woja.

Był nim Sułosz. Otrzymał on od Mikołaja kawałek ziemi na własność. Postanowił założyć tam wieś. Najpierw wybudował dwie chaty, w których zamieszkała cała jego rodzina. Potem przybywający w te okolice ludzie wznosili kolejne domostwa. Każdy mógł tu zamieszkać. Sułosz wybudował karczmę i młyn. Założył także stawy rybne. Wszyscy mieszkańcy żyli w wielkiej zgodzie i przyjaźni. Sułosz ożenił się miał trzech synów. Wieś była dużą osadą, dlatego podzielił ją na trzy części. Najstarszy otrzymał część leżącą blisko warowni, średni – część środkową, a najmłodszy trzecią część.

Po śmierci Sułosza synowie nazwali tę wieś Sułoszowa, chcąc w ten sposób podziękować ojcu za to, że był dobrym ojcem i gospodarzem. Złożyli też przysięgę, że wszystkie trzy części będą jedną wsią, a bracia będą wspólnie decydować ojej losach. Do dziś Sułoszowa, mimo że podzielona na trzy działy stanowi całość.

LEGENDA O ZAŁOŻYCIELU RODU SZAFRAŃCÓW

Działo się to za panowania Bolesława Śmiałego. Ród Toporczyków, Topór za swój herb mający, znany już wówczas w kraju wielce był dla niego zasłużony. Jeden z Toporczyków, sędziwy już rycerz, miał trzech synów: Sędziwoja, Nawoja i najmłodszego Żegotę. Starsi od dawna przebywali poza domem, walcząc z wrogami, a najmłodszym pozostał przy ojcu, jako jego podpora w ostatnich latach życia.

Kiedy młody Żegota dorósł, obudziła się w nim rycerska dusza i zapragnął dokonać wielkich czynów. Ojciec, widząc taki zapał syna, nie chciał go powstrzymywać. Opatrzył go więc w pancerz, tarcze i szyszak, a przed wyjazdem darował jeszcze młodego, białego konia i ostrzegł, by ten nie splamił niczym swojego herbu i szanował swego rumaka. Walczył Żegota we Włoszech i Ziemi Świętej, by po kilkunastu latach powrócić w rodzinne strony. Tutaj jednak nikt go nie poznawał, nawet bracia, którym na próżno pokazywał ich wspólny herb Topór.

Dwaj bracia podzielili miedzy sobą odziedziczony po ojcu majątek i nie chcieli oddawać jego części trzeciemu bratu. Zaparli się go. Żegota udał się więc do króla, który po rozpatrzeniu sprawy nakazał Sędziwojowi i Nawojowi uznać Żegotę za brata i oddać należną mu część majątku. Jednak Żegota, kiedy uzyskał już pełną satysfakcję wyrzekł się swoich braci, którzy się do niego nie przyznawali. Zerwał z tarczy rodowe topory i umieścił je na hełmie, by przypominały potomnym skąd ich ród się wywodzi i postanowił, że odtąd jego herbem będzie Stary koń, który był świadkiem jego czynów.

Król uznał jego nowy klejnot rodowy. Od tej chwili Żegotę nazywano Zaprzańcem przez te, że najpierw bracia jego, a później on się braci zaparł. W XIII wieku nazwisko „Zaprzaniec” na „Szafraniec” przekształciło się i znane było w całej Polsce.

PIESKOWA SKAŁA

Wiele wieków temu żyła dziewczyna o imieniu Dorotka. Pochodziła z zacnego rodu Toporczyków. Panna kochała młodego, nadwornego lutnistę, ale w tamtych czasach dziewczęta ze szlachetnych rodów były wydawane tylko za szlachciców, a o wyborze męża dla córek decydowali ich ojcowie. Tak też było w przypadku Dorotki. Została ona wydana za starego Szafrańca, pana za zamku w Dolinie Prądnika. Jednak młodzi kochankowie nie mogli bez siebie żyć. Chłopak przebrał się za mnicha i w ten sposób dostał się na zamek Szafrańca. Odnalazł swoją ukochaną i razem uciekli. Pan na zamku jednak szybko zorientował się, że Dorotka zniknęła i ruszył w pościg.

Kochankowie zostali schwytani i osądzeni za swoje winy. A musicie wiedzieć, że za takie porwania kary w tamtych czasach były srogie. Chłopak został przywiązany do konia i powłóczony po kamienistych stokach gór. Dorotka zaś została zamknięta w jednej z baszt zamkowych i miała tam umrzeć śmiercią głodową. Z pomocą dziewczynie przyszedł jednak jej ukochany piesek. Zwierze wdrapywało się bowiem po skale do więzienia swojej pani i przynosiło resztki jedzenia jakie udało mu się zdobyć.

Baszta w której wieziona była dziewczyna nazywana była basztą Dorotki, zaś skały na których stoi zamek i po których wdrapywał się piesek nazywane są Pieskową Skałą. Z czasem nazwy tej zaczęto używać dla całej warowni i osady położonej w pobliżu.

MACZUGA HERKULESA / SOKOLA SKAŁA
(wg E. Sukertowej "Legendy nadprądnikowe", 1928 r.)

Kiedy czarnoksiężnik Twardowski został złapany przez Diabła w karczmie "Rzym" w Pychowicach, miał jeszcze ostatnią szansę na ratunek. Według podpisanego wcześniej cyrografu Diabeł musiał najpierw spełnić trzy warunki Twardowskiego, a dopiero potem mógł zabrać jego duszę do piekła. Jednym z żądań, postawionych czarnoksiężnikowi, było przeniesienie opisywanej skały z innego miejsca do Doliny Prądnika i osadzenie jej cieńszym końcem w dół. Efekt pracy Diabła możemy podziwiać dzisiaj pod Pieskowa Skałą.

Sokola Skała to najpopularniejsza ludowa nazwa Maczugi Herkulesa. Jej nazwa związana jest z podaniem ludowym, opowiadającym o trzymanym kiedyś w wieży zamkowej więźniu. Mężczyźnie temu Pan obiecał wolność, jeżeli przyniesie mu pisklę z gniazda sokolego, znajdującego się na szczycie trudno dostępnej skały. Więzień, pomimo długiego zastanawiania się nad problemem, nie potrafił wymyślić żadnego sposobu na zdobycie pisklaka. W końcu znużony usnął. Nadleciała wtedy gromada sokołów i uniosła go na szczyt skały, a kiedy zabrał jedno pisklę, ptaki przeniosły mężczyznę z powrotem do zamku. Więzień odzyskał wolność, a skała po dziś dzień nazywana jest Sokolą.

Kategoria: